piątek, 22 maja 2015

Rozdział 1: Niezwykły dom

     Kolejna wyprowadzka. W tym roku już piąta, a jest dopiero wrzesień. Łucji nie było z tego powodu przykro. Mieszkała tutaj tylko miesiąc i nie zdążyła się z nikim zakolegować. Ogólnie nie lubiła tego miejsca. Szare budynki, drogi pełne dziur. Gdzie się nie obejrzała wszędzie widziała ślady wandalizmu, ludzi bezdomnych i pijaków. Jej młodsza o rok siostra, Kamila, była tego samego zdania. Obie przez całe wakacje nigdzie nie wychodziły. Nawet do szkoły nie poszły. Tym razem rodzice powiedzieli im, że przeprowadzają się ostatni raz. I to do o wiele lepszego miejsca. Zawsze tak mówili, lecz tym razem oświadczyli to o wiele bardziej przekonująco.
     Obie nie były szczęśliwe w swojej rodzinie, choć żyło im się pod dostatkiem i bytem, w domu często bywały kłótnie. Zawsze wywoływał je pijany ojciec, który czasami potrafił nawet uderzyć ich matkę. Obydwie musiały tego słuchać. Kamila zawsze płakała, a Łucja przytulała ją i głaskała po głowie, nigdy nie uroniła ani jednej łzy. W tych momentach była cała wściekła, zawsze mówiła sobie, że następnym razem to ona uderzy ojca, lecz nigdy tego nie zrobiła.


     Kamila i Łucja to prawie dwie różne osobowości. Kiedyś były bardzo podobne, miały takie samo spojrzenie na świat, były pełne życia i wszystko widziały przez różowe okulary. Nie było dnia, aby się nie śmiały się, tańczyły czy śpiewały. Lecz ten okres trwał bardzo krótko. Kamila w wieku dojrzewania zaczęła uważać się za dorosłą. Malowała swoje brązowe oczy i małe usta, perfumowała się, nosiła wysokie szpilki i koturny. Jej dawna energia zniknęła. Pozostała powaga i od czasu do czasu szczery uśmiech i wybuch śmiechu. Bardzo łatwo znajdowała nowych kolegów. Jej naturalne, blond loki przykuwały uwagę nie tylko chłopców, ale i dziewcząt, które całym sercem zazdrościły jej ich. Zawsze chłopcy bili się o to, z kim pójdzie na imprezę. Łucja była jej przeciwieństwem. Nigdy się nie stroiła, nie malowała czy nosiła szpilki lub koturny. Choć w jej ciele zachowało się bardzo dużo energii, to straciła chęć do życia. Od dziesiątego roku życia nie uśmiechnęła się ani razu, a teraz ma siedemnaście lat. Bardzo łatwo zawierała nowe znajomości, lecz jest zamknięta przed ludźmi.
     Gdy odjeżdżały, żadna nie raczyła obdarować swym spojrzeniem szarą willę, z zżółkłym trawnikiem i zardzewiałą bramką. Dzień był upalny. Słonce mocno świeciło, a cienie drzew niewiele dawały, choć na polu panowała duchota, to w samochodzie było świeżo, chłodno i przyjemnie. Jechali już od trzech godzin. Kamila i mama spały, a Łucja patrzyła w okno i myślała, jak będzie w nowej szkole. Na to pytanie los szykował już odpowiedź… 
     Po południu samochód zaparkował przed kremową willą, a raczej pałacykiem z czerwonym dachem. Był to ogromny, piętrowy dom ze strychem i piwnicą. Po prawej stronie domu widniała wieża wyższa od dachu. Kamila wybiegła z auta, jak poparzona, by zając najlepszy pokój. Stała się straszną samolubką. Łucja wzięła swoje walizki i jako ostatnia weszła do nowego domu. W środku panowała przyjemna jasność. Ściany była kremowe jak dom, a na syficie wisiał szklany żyrandol. Był to najlepszy dom, w jakim mieszkała. Zadbany, czysty i przyjemnie było w nim przebywać. Czuła w nim przyjemną atmosferę, jakiej nie było w żadnym poprzednim. 
     Kamila wybrała sobie pokój z żółtymi ścianami i lampie w kształcie kwiatu róży, łóżko dwuosobowe, a koło niego stała jasno brązowa szafka nocna. Oprócz tego miała własną łazienkę i ogromną szafę ukrytą w ścianie. Lustro wisiało w łazience, a na ścianach metalowe półki, pod nimi biurko na komputer. 
     Łucja pomału zaczynała wchodzić po schodach na pierwsze piętro, gdy usłyszała głos ojca. 
     - Ten dom jest niezwykły. Kupiłem go razem z całym wyposażeniem meblowym. Nie zdziwię się, jeżeli znajdziecie jakieś cenne rzeczy.
     Dziewczyna położyła czarne walizki w przedpokoju i udała się szukać pokoju dla siebie. Idąc przez długi korytarz, zaglądała do wszystkich pomieszczeń. Wszystkie miały drzwi otwarte na oścież, oprócz jednego. Były to starsze, drewniane drzwi. Przycisnęła klamkę i pchnęła je. W środku było sporo pajęczyn i kurzu. Drewniane, kręcone schody prowadziły na wieżę. Od czasu do czasu było tam okno, przez które przepychały się promienie słoneczne. Po wejściu na górę, Łucja zobaczyła ogromne, trzyosobowe łóżko z granatowym baldachimem, wielką, drewnianą szafę z lustrem na drzwiach oraz czarną szafkę nocną przy łóżku z jednej i drugiej strony. Nie był to koniec wrażeń. Na jednej ze ścian, przy której nic nie stało, były porozwieszane bronie białe; jedno i dwuręczne . Znajdowały się tam: miecz, szpada, ostrza, łuk, katana, wachlarze i wiele innych niezwykłych broni. Każda w nienaruszonym stanie. Obecny był tam także sekretarzyk i gablota ze szklanymi drzwiami. Na ścianach powywieszane były puste półki, a na końcu łóżka ogromna skrzynia pokryta kurzem. Na każdej ze ścian przymocowano lampki, które świetnie oświetlały cały pokój. 
     Na zewnątrz wieża była z betonu, a w środku ściany były zrobione z jasnego drzewa. Dziewczyna w życiu nie widziała takiego pokoju. Był on mieszanką średniowiecza z czasami spółczesnymi. Znalazła tam dwa gniazdka i oczywiście włącznik do lamp. 
     Gdy wprowadziła na górę swoje walizki, nie czekając na zaproszenie, zaczęła odnawiać pokój. Na początek wyzbierała wszystkie pajęczyny. Przy okazji zdarła ze ściany potarganą, granatową kotarę. Do wnętrza pokoju automatycznie wpadły promienie światła słonecznego. Zrobiło się o wiele ładniej. Po czym wzięła szmatkę do kurzu i pomału zaczęła go ścierać. Znajdował się on wszędzie, w ogromnych ilościach. Długo jej zajęło ścieranie tego wszystkiego. Na ostatek pozostawiła sobie skrzynię stojąca na końcu łóżka. Dopiero po przetarciu zauważyła, że jest ona koloru złotego, wysadzana drogimi kamieniami, oczywiście podróbkami. W środku nic nie było, nawet najmniejszej drobinki kurzu czy pajęczyny. Po pościeraniu kurzy pobiegła do kuchni i wzięła stamtąd papierowe ręczniki i płyn do szyb oraz luster. Umyła nim okna przy schodach, okno w swoim pokoju oraz lustro i lampy. Skrzynia po umyciu zaczęła pięknie odbijać światło i robiła wspaniałe tęcze. W środku od razu zrobiło się przytulniej i ładniej. Zdjęła kołdrę, poduszkę i prześcieradła ze swojego łóżka wraz z baldachimem. Obie te rzeczy wyrzuciła, razem z kotarą. Ładnie umyła łóżko i jego okolice. Zaczynał zapadać zmrok. Księżyc pokazał się w jej oknie, a ona wzięła ze sobą walizkę z ubraniami i zeszła na dół. Tam wybrała sobie pokój i nocowała w nim. Przed nią jest jeszcze sporo pracy… 
     Następnego dnia obudziły ją promienie wschodzącego słońca. Wszyscy byli jeszcze pogrążeni w słodkiej krainie snów. Przez chwilę siedziała na łóżku i oglądała wschód słońca. Kąciki jej ust nawet nie drgnęły, nic nie było w stanie ruszyć ich do góry. Słońce w końcu stało się oślepiające, a wtedy do pokoju wbiegła Kamila.
     - Cześć! I jak podoba ci się nowy dom! - była cała rozpromieniona, policzki miała czerwone, najprawdopodobniej jak najszybciej chciała powiedzieć coś Łucji. Jej oczy lśniły z podniecenia i nie mogła ustać w miejscu. - Ty jeszcze się nie rozpakowałaś? Coś robiła wczoraj przez pół dnia? 
     - To nie jest mój pokój. Wybrałam sobie inny, a ten jest taki zastępczy. 
     - Mniejsza z tym. Wiesz, co odkryłam!? Dzisiaj poszłam zwiedzić nasze podwórze i nie uwierzysz, co znalazłam! Mamy basen! - wykrzyknęła i zaczęła skakać ze szczęścia. - Jest on strasznie wielki i kryty. Będziemy mogły nawet w zimie się kąpać. A to jeszcze nie koniec. W tym samym pomieszczeniu, gdzie jest basen, znalazłam  jacuzzi! O matko, to jest najlepszy dom, w jakim mieszkałam. Ojciec się postarał. Mam nadzieję, że zostaniemy tutaj na dłużej. Za ten dom jestem w stanie wybaczyć my za wszystko, co zrobił nam i mamie. A ty, co? Nie uśmiechniesz się nawet? 
     - Wiesz co? Jesteś głupsza niż myślałam. 
     - O co ci znowu chodzi!? 
     - O to, że stałaś się straszna samolubką. Myślisz tylko o sobie i o swoich wygodach. Nie raczysz spojrzeć na mamę, ja sobie w życiu poradzę. Ja współczuję twojemu mężowi. Jesteś taka głupia, że nawet się nie chce wierzyć. Nie raczysz przypomnieć sobie swój płacz, gdy były kłótnie albo podbite oko mamy rok temu. A wiesz, co jest najgorsze, że on nie powiedział ani razu przepraszam, a ty jesteś w stanie mu wybaczyć. Jesteś po prostu żałosna i tyle, a teraz odsuń się. Mam dużo roboty przy moim pokoju. 
     Łucja pchnęła Kamilę i wyszła z walizką. 
     Postawiła walizkę w kącie swojego pokoju i znów zaczęła się brać za porządki. Tym razem po odkurzała podłogę. Miała zamiar ją pozamiatać, lecz nie dała rady, było zbyt dużo kurzu. Przy okazji otworzyła okno. Świeże i rześkie powietrze ranka wleciało do pokoju, niczym strzała z łuku. W pomieszczeniu nie było już czuć kurzu ani nieprzyjemnego zapachu starości. Następnie wyciągnęła z walizki swoją kartę kredytową, deskorolkę i udała się na zwiedzanie nowego miasta. 
     Na zewnątrz było przepięknie. Nie było widać najmniejszych śladów jesieni. Na niebie biały puch zasłaniał słońce, a wiatr pchał je bez ustanku. Trawnik nowego domu był idealnie wygładzony i świeżo zielony. Chodnik zrobiony z kolorowych cegieł, a wysoka i czarna brama posiadała najprzeróżniejsze zawijasy. 
     Łucja wyszła na ulicę. Zauważyła, że żaden dom nie wyglądał jak jej. Nikt nie posiadał wspaniałej wieży i to dziewczynie bardzo się podobało. Za domem Łucji znajdował się rozległy las mieszany. Szeroki chodnik posiadał ścieżkę rowerową. Zdecydowanie ruszyła w stronę miasta. Ręce ukryła w kieszeni swojej dresówki. Wjeżdżając do miasta wzięła deskorolkę pod pachę i ruszyła do sklepu o nazwie „1001 drobiazgów”. Kupiłam tam ostrzałkę, a następnie udała się na zwiedzanie miasta. 
     Idąc przez ulice zauważyła ogromny park. Było tam przepięknie. Choć drzewa nie stały za często, to panowała tam cisza i spokój, jak w lesie. Ptaki ćwierkały swoje pioseneczki, a ludzie spacerowali. Siadła na ławce i odetchnęła pełną piersią. Niedługo tam zagościła. Już po paru minutach usłyszała grzmoty i zaczął kapać deszcz. Niesamowicie szybko szare chmury zakryły całe niebo. Zaczęła się wichura. Łucja jak najszybciej ruszyła do domu. 
     Nie zdejmując butów wbiegła do swojego pokoju. Okno trzaskało o ścianę, a na podłodze pojawiła się ogromna kałuża wody. Zalała ona wszystko. Walizki, podłogę, meble. Zamknąwszy okno siadła na krześle przy biurku. Oparła twarz o dłonie i zamknęła oczy. 
     - Dlaczego nic nie może iść po mojej myśli?! Dlaczego wszystko musi się walić?! To niesprawiedliwe. Dlaczego muszę żyć?! Ja tak nie chcę! - krzyknęła, telepała się ze złości. Wiele razy miała podobne sytuacje. Wszystko się waliło. Całe jej życie. Psychiatrzy mówili, że to tylko skutek tych wszystkich przeżyć i że wyrośnie z tego. Ale nie wyrosła. 
     Była bliska płaczu. Ale co to? W pokoju pojawiło się jasne światło. Łucja uspokoiła się i popatrzyła na swój pokój, a następnie zaczęła pomału wstawać na równe nogi. Była oszołomiona. Patrzyła na całe zjawisko, jakie tam zachodziło. Woda sama wysychała. Ostrza w jednej chwili stały się lśniące i bardzo ostre, jakby były nowo kupione. Ubrania, bielizna i buty same poukładały się w szafie. Na półkach pojawiło się parę zdjęć. W gablocie, na najwyższej półce, pojawiły się jej wszystkie trofea i dyplomy. Pod spodem ułożyły się książki w porządku alfabetycznym. Na łóżku znalazła się kołdra i poduszka, a nad nimi granatowy baldachim. Ściany same się odnowiły, drzewo stało się jasne, świeże.  Na sekretarzyku zajaśniał srebrny laptop, a obok niego drukarka, głośniki i wielkie słuchawki razem z myszką. Książki do nowej szkoły znalazły się w bocznej szafce biurka. A obok czarnego fotela usadowił się plecak. Wszystkie okna zasłonięte zostały granatowymi żaluzjami. Na szafce nocnej pojawiła się mała lampka, jasno zielony budzik i telefon oraz pilot. Telewizor plazmowy zawisł nad podłogą równoległej ściany do łóżka. Obok niego, nie wiadomo skąd, pojawiły się kolejne drzwi.
     Łucja nieśmiałym krokiem podeszła do nowych drzwi. Po otwarciu przeżyła szok. Była tam nowoczesna łazienka. Była to magia, gdyż w wieży nie było miejsca na kolejny pokój, a na zewnątrz nie było żadnej różnicy. Gdy wróciła do swojego pokoju, kolejny raz osłupiała. Pokój wyglądał jak sobie wymarzyła. Nad drzwiami i biurkiem zwisły krzyże, a walizki znalazły się pod łóżkiem.      Oczy dziewczyny rozradowały się, przynajmniej w małym stopniu, lecz usta wciąż pozostały niewzruszone. Z zachwytu musiała otworzyć okno. Wieczorny chłód schłodził jej rozpalone ciało, a deszcz lekko skropił policzki i nos. Niespodziewanie usłyszała czyjś głos. Był to piskliwy krzyk strachu. Dochodził z lasu. Łucja szybko wzięła latarkę i świeciła nią w stronę lasu. Nic nie wiedziała. Deszcz padał zbyt gęsto. Przymrużyła oczy, lecz i tak nic nie dostrzegła. Niespodziewanie latarka wypadła jej z ręki. Potoczyła się przez dach i spadła w czarną otchłań nocy rozświetlając zielony kawałek trawy. 
     Dziewczyna ubrała kurtkę i zeszła po schodach. Tam także zaszły zmiany. Wszystko przybrało kolor jasnego brązu, prawie białego. Schody już nie skrzypiały i nie zdawały się zaraz zawalić. Nie zwracając na to uwagi, wybiegła na dwór. Z trudem odnalazła drogę do latarki.
     - Jest tu ktoś?! - pytała trzymając źródło światła w dłoniach. - Halo!
     Doskonale odczuwała czyjąś obecność. Świeciła latarką na wszystkie strony. Wyczuła, jak ktoś biegnie w jej stronę z niewyobrażalną prędkością. Skrzyżowała ręce na piersiach, aby zablokować uderzenie. Poczuła jak jakaś ogromna siła uderzyła ją ciałem. Przeleciała w powietrzu około dziesięć metrów, po czym twardo uderzyła o mokrą ziemię. Wiedziała, że to na pewno nie ma dobrych zamiarów. Szybko się podniosła. Woda strumieniem spływała po jej nosie i spadała na usta. Słyszała szybkie kroki, z kieszeni spodni wyciągnęła ostry scyzoryk. W chwili uderzenia poczuła na sobie jego dłonie. Szybko się odwróciła i spadła na niego. Wbiła mu nóż prosto w udo. Usłyszała głośny jęk. Wstała i co sił w nogach próbowała dotrzeć do drzwi domu. W połowie drogi napastnik rzucił się na nią, zwalając z nóg. Przez chwilę turlali się siłując. W końcu Łucja zawzięła się. Będąc na górze uderzyła go pięścią i szybko wstała znów próbując uciec do domu. W pewnym momencie, na swym nadgarstku poczuła mocny uścisk dłoni, lecz ona przeplotła się pod jego barkiem i wykręciła rękę przeciwnikowi. Usłyszała krzyk bólu. W ten jeszcze raz spróbowała uciec do domu. Powiodło się. Zanim nieznajomy otrząsną się, ona była po drugiej stronie ściany. Oparłszy się o drzwi, ciężko dyszała. Z każdej części jej ciała kapała woda. Ubranie było całe w błocie i trawie. Rodzice, gdy tylko to usłyszeli, wybiegli z salonu i pytali, co się stało. Dziewczyna wytłumaczyła się tym, że biegła po latarkę i parę razy wywróciła się na mokrej i śliskiej trawie. Co miała powiedzieć? Że jakaś istota, pędząca z szybkością co najmniej dwustu kilometrów na godzinę, zderzyła się z nią, a potem zaczęła się bić, gdzie przegrała? Nonsens.
     Po wykąpaniu się, Łucja zadzwoniła do swojej najlepszej przyjaciółki - Emilii, z Poznania. Rozmawiała z nią o tym zdarzeniu bardzo długi czas, a dziewczyna bez problemy uwierzyła jej. Wiedziała, iż w życiu by jej nie okłamała, a żartów nie opowiada od siedmiu lat. 
     - Naprawdę mi wierzysz? - zapytała, nie dowierzając.
     - Tak, Luc, znam cię od szóstego roku życia. Doskonale wiem, że ty mnie nie okłamiesz, a żartów nie robisz od siedmiu lat.
     - Jesteś wspaniałą przyjaciółką. Nigdy nie znajdę takiej, co dorówna tobie.
     - Wypluj to słowo! Masz znaleźć sobie koleżankę sto razy lepszą ode mnie. A właśnie, gdzie idziesz do szkoły?
     - Jeszcze nie wiem. Jest sobota, a mama jeszcze nic mi nie powiedziała.
     - Ach, może w końcu poznasz jakiegoś chłopaka.
     - Wątpię. Wiesz, że ja w nich nie gustuję, a w ogóle, jaki chłopak będzie chciał dziewczynę, co się nawet nie uśmiecha.
     - Każda potwora znajdzie swojego amatora.
     - Śmieszne.
     - A jak tam twój pokój?
     - Czekaj, wyślę ci zdjęcia. - zrobiła kilka zdjęć i wysłała koleżance.
     - Jejku, w życiu takiego nie widziałam. Skąd tyś taki wytrzasnęła?!
     Łucja wszystko opowiedziała, co jej się przydarzyło. Emilia uwierzyła w każde, najmniejsze słowo. Bez wątpienia brązowowłosa nie kłamała.
     - Luc, uspokój się. To na pewno w końcu się wyjaśni. Ja muszę kończyć, pa.
     - Pa - odpowiedziała ponuro
     Łucja z melancholią odłożyła komórkę. Nudziło jej się. Nie miała zamiaru kłaść się tak wcześnie spać. Zeszła do salonu. Na fotelu siedziała jej mama, która rozmawiała z tatą. Na jej widok oboje zamilkli. Na pewno nie była to zwykła rozmowa. Zaraz potem pojawiła się Kamila.
     - Mamo, gdzie idziemy do szkoły? - zapytała Łucja.
     - Ach, no tak, zapomniałam wam powiedzieć. Kamila idzie do publicznego liceum, a ty do szkoły mojego znajomego. W tej szkole trzeba się naprawdę starać, a ty masz możliwości. Zgodził się ciebie przyjąć. Ta szkoła chyba nazywa się… Yy… Wybraniec Losu… Wybrańcy Świata. Tak Wybrańcy Świata. Naprawdę dziwna nazwa. Przeważnie szkoły zawsze biorą nazwy jakiś świętych lub sławnych ludzi, aby byli ich patronami.
     - Czyli idziemy do dwóch różnych szkół? - zapytała Kamila.
     - Tak. Niezbyt za sobą przepadacie, dlatego tam uczyniliśmy. - oznajmiła przekonująco.
     - Świetnie, ale nawet sobie nie myślcie, że mnie tam zawieziecie. - powiedziała ponuro Łucja i wróciła do swojego pokoju.
     Niedziela minęła spokojnie. Słońce zajaśniało i zaczęło wysuszać mokrą trawę. Nastolatka na trawniku poszukała śladów walki. Nic jednak nie znalazła, ani jednej kropli krwi. Po dłuższym wpatrywaniu się, pośród zieleni, zauważyła błyskotliwą rzecz. Był to jej scyzoryk, który zawsze miała przy sobie i który poprzedniej nocy wbiła napastnikowi. Deszcz dokładnie zmył ślady krwi.
     Łucja bezczynnie siedziała przy sekretarzyku. Laptop był zamknięty, a ona macała wszystko, co się dało. Przeczytała wiele książek o sekretarzykach z tajemnymi szufladami i półkami. Niestety jej poszukiwania na nic się zdały. Zdziwiło ją, że jeszcze żaden z domowników nie był oglądać jej pokoju. Zawsze oglądali wszystko, co się dało, lecz tym razem było inaczej. W tym domu było coś nie tak. Czuła, że przed nią jest jeszcze wiele zamkniętych drzwi, które tylko czekają na odpowiednią osobą. Osobę, jaką ona jest. Miała nieopartą ochotę dowiedzieć się czegoś więcej o tym domu, a od rodziców niczego się nie dowiedziała.
     Właśnie zatopiła się w fascynującym świecie książki mitów i bogów. Kochała historię. Mogła w tedy uwolnić się od rzeczywistości i przeżywać przygody z bogami i herosami, rycerzami i wojownikami. Jej kolekcja książek była wielka. Zawierała wszystkie tomy Opowieści z Narnii, Hobbita, Władców Pierścieni, książki Juliusza Verna czy Zwiadowców i wiele, wiele innych.
     Teraz przeglądała książkę od historii. Była naprawdę bardzo ciekawa. Cała jej treść mówiła o wierzeniach różnych krajów. O potworach, bohaterach, czarodziejach. Była to nietypowa książka, lecz Łucję bardzo wciągnęła. Nagle jedna z lampek przestała świecić. Wisiała ona koło telewizora. Dziewczyna z niechęcią wstała z przytulnego łóżka i obejrzała lampę.
     - Co jest. Nie wygląda na spaloną. - mówiła do siebie.
     Lekko przekręciła żarówkę, a ta znów zajaśniała swoim dawnym blaskiem. Przy okazji cała lampa lekko się obróciła. Zafascynowana przekręciła lampę o całe 180o. Pod telewizorem otworzyło się tajemne przejście. Ku jej zdziwieniu było czyste i świeże. Bez wahania weszła do środka. Przez chwilę zjeżdżała po metalu, jak na ślizgawce. Po tym trafiła na rozwidlenie. Zatrzymała się. Jeden korytarz skręcał w prawo i dalej ciągną się poziomo, zaś drugi, w lewą stronę i dalej spadał ku dołowi. Wybrała przejście drugie. Nie bała się, wręcz przeciwnie.


     Zjechała na miękki, wygodny materac. Przed nią rozpostarło się ogromne wnętrze pokoju. Było ono niezwykłe. Sala treningowa. Po lewej stronie wisiał worek bokserski wraz z bieżnią. W prawej części, poukładane na jeden, równy stosik, znajdowały się materace i tarcze. Przed nią znajdował się ogromny pień. Na pewno do ćwiczeń bronią. W innym kącie stał czerwony manekin do bicia. Podłoga była wyłożona miękką matą. Sufit wysoki i ciemny. W całym pomieszczeniu paliły się magiczne pochodnie. Zapalały się, gdy ktoś pojawił się w pomieszczeniu, nigdy nie gasły i nie wzniecały pożaru. Nigdzie nie było okien, co wskazywało, że znajduje się pod ziemią. Z wielkim zaangażowaniem obejrzała wszystko, co tam się znajduje. 

Przejdź do:
- Rozdział następny: Rozdział 2: Dziwna szkoła

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy